5. Ułańska Szarża była wyjątkowa pod kilkoma względami. To chyba jedyny bieg w Polsce, a zapewne i na świecie, w którym jednego dnia startowało pięcioro Budzowskich (a jesteśmy w stanie jeszcze podkręcić tą liczbę). Frekwencja na biegu dopisała nie tylko wśród naszego klanu, ale przerosła oczekiwania organizatorów, przez co do samego końca nie byłem pewien naszego startu (na szczęście dołożono dodatkowe pakiety).
W tym roku start potraktowałem jako zabawę… powiedziałbym czystą przyjemność, ale kto startował kiedyś w biegu z przeszkodami, ten wie, że czystym się z takiego biegu nie wychodzi. Stara prawda, że szczęśliwe dziecko to brudne dziecko obowiązywała tego dnia również dla dorosłych. Pod swoją opiekę dostałem jedenastoletniego Michała (bratanek), a Ignacy zaopiekował się swoim rówieśnikiem Krzysztofem. Samodzielnie w biegu dzieci wystartowała Kasia. Było to dla niej doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, ale przez wszystkie przeszkody przebrnęła dzielnie. Duży plus dla organizatorów za solidne rozbudowanie trasy dla dzieci w tym roku.
Dla dorosłych trasa była trochę bardziej rozbudowana. Więcej przeszkód niż w zeszłym roku oznaczało więcej frajdy. Tym razem zamiast chłodu i deszczu jak w zeszłym roku otrzymaliśmy solidną dawkę słońca i upały powyżej 30 stopni. Na szczęście trasa przebiega co jakiś czas wśród drzew, więc słońce nie było tak bardzo dokuczliwe. Dość szybko straciliśmy Ignacego i Krzysia z oczu. Ja pilnowałem Michałka, którego na początku złapała kolka, ale na szczęście po krótkim marszu odpuściła. Michał zawzięcie truchtał do przodu. Kolejne przeszkody pokonywał z lekkością, a ja miałem tylko nadzieję, że mi za bardzo nie ucieknie. Nie chciałem też, by przesadnie się forsował, bo był cały czerwony na buzi, a ja nie znałem jego możliwości. Niemniej, na krótki spacer namówiłem go tylko 2 lub 3 razy.
Przeszkody w tym roku udało mi się pokonać zaskakująco łatwo. Może to zasługa wolniejszego tempa, bo jednak każda z nich jest łatwa, o ile nie jesteś zdyszany po biegu. Tak się jednak stało, że część toru przeszkód nas ominęła. Gdzieś po trasie zawiodło oznakowanie i na tor przeszkód wbiegliśmy chyba w środku (nie my jedni). Plus dla organizatora za to, że wyłapał błąd i ustawił w odpowiednim miejscu żołnierza, który naprowadzał zagubionych na odpowiedni szlak.
Po biegu wisienka na torcie w postaci kiełbaski z grilla i wojskowej grochówki. Po takim wysiłku wszystko smakuje wyśmienicie. Na deser załapaliśmy się na wywiad w Radio Szczecin.
Od samego początku przekazywałem dzieciom co jest najważniejsze na biegu. ZDJĘCIA! A piękne zdjęcia tradycyjnie wykonali Jarek Dulny, Patryk Dulny, Roman Kuśmierski, Dariusz Górski, Janek Rybaczuk, Rysiu Wieczorkiewicz i inni (nie wszystkich znam). Dzięki! Ogromne podziękowania również dla organizatorów biegu, czyli dla OSiR Stargard oraz 12. Brygady Zmechanizowanej.