Wędrowaliśmy czerwonym szlakiem. Droga wyłożona kamieniami przypominała mocno rozciągnięte schody. Miał to być spacerowy szlak, ale zdecydowanie mam inne wyobrażenie spaceru. W pobliżu szumiała Łomniczka, migając nam od czasu do czasu między konarami drzew. Spojrzałem na szczyt Śnieżki. Duży cień rysował się na zboczu góry, niczym zegar słoneczny zapowiadając zbliżający się nieubłaganie zachód słońca. Po raz kolejny sprawdziłem przewidywany czas dotarcia na szczyt. Nie zdążymy.

Obserwatorium na Śnieżce

Mamy czas. Ruch na trasie jest mały, jedziemy niespiesznie, oszczędzając paliwo. Tanie podróżowanie. Pogoda za oknem była słoneczna, niebo czyste. Zapowiadała się noc pełna gwiazd. Podróżowaliśmy w ciszy, jeżeli nie liczyć naszych rozmów. To jedno z moich odkryć. Spokojna podróż bez muzyki jest mniej męcząca.

Tłoczno zrobiło się przed Polkowicami. Samochody znacznie zwolniły. Jechaliśmy obok nowo budowanej drogi S3. Czas dotarcia na miejsce opóźniał się. No trudno. To będzie szybki obiad.

Odpoczynek na trasie

Dojechaliśmy. Było prawie jak w piosence, tylko zamiast dziewczyny bez zęba na przedzie, był pan. Pan, ale za to bez dwóch zębów. Zjawił się po chwili od naszego telefonu do właścicielki. Poinformował, że pokój prawie gotowy. Jeszcze 30 minut. Kolejne nieprzewidziane minuty. Poprosiłem go, by pokierował nas do najbliższej restauracji. Niekoniecznie dobrej. Ważne, by szybko można było zjeść. Knajpka rzeczywiście była blisko… tylko akurat dzisiaj nieczynna.

Dom Wczasowy Bukówka czasy świetności miał dawno za sobą, ale oferował wszystko, czego potrzebowałem: dwa łóżka, czajnik elektryczny, łazienkę, bliskość szlaków… i niską cenę. Tanie podróżowanie. Pierwotnie plan zakładał spanie w schroniskach, ale te są zapełnione do 17-go października.

Dom Wczasowy Bukówka

Dotarliśmy do nieczynnego schroniska „Nad Łomniczką”. Anka stwierdziła, że musi usiąść. Mamy za sobą trzy kilometry marszu. Niby chodzi sporo pieszo, niby jeździ do pracy rowerem, ale w górach to jednak inny wysiłek. Siada. Odpoczywa. Na jej twarzy maluje się jednocześnie zachwyt i przerażenie. Zachwyt nad otaczającą nas przyrodą… i przerażenie, bo to dopiero połowa trasy.

Schronisko Nad Łomniczką

Anka zatrzymała się po raz kolejny. Jest zmęczona wspinaczką, ale nie poddaje się. Jej wolniejsze tempo pozwala mi zrobić więcej zdjęć. Chwilę wcześniej minął nas turysta zbiegający lekkim krokiem do Karpacza. Nasze ego bardziej ucierpiało, kiedy równie lekko wyprzedzał nas piechur idący pod górę. Nadal byliśmy w cieniu góry, ale w kotlinie jeleniogórskiej rozpoczynał się już spektakl barw szykowany przez zachodzące słońce.

Czerwony szlak w drodze na Śnieżkę z widokiem na kotlinę jeleniogórską

Minęliśmy Dom Śląski. Stanęliśmy w promieniach zachodzącego słońca. Na bardzo krótką chwilę, bo czas naglił. Do szczytu był jeszcze kawałek, ale teraz mogliśmy już robić zdjęcia zachodzącego słońca wspinając się na szczyt. Droga była już dość łatwa, więc pognałem przed siebie jak kozica w poszukiwaniu dobrych kadrów. Trening biegowy zaprocentował. Anna, widząc mój lekki bieg pod górę była gotowa mnie zabić… gdyby tylko była w stanie mnie złapać.

Dom Śląski w promieniach zachodzącego słońca. Droga na Śnieżkę.

Nigdy nie rozumiałem fascynacji złotą godziną. Kilka razy robiłem zdjęcia przed zachodem i po zachodzie słońca, ale pomijając ewentualny spektakl na niebie… nie widziałem w tym nic specjalnego. W górach… nawet tak niskich jak Karkonosze było jednak inaczej. Złociste światło padające na skały wyglądało niesamowicie. Wielowarstwowość na dalszym planie była dostrzegalna gołym okiem… a ja nie raz oglądając podobne widoki na cudzych zdjęciach zastanawiałem się na ile to efekt sztuczek w Photoshopie, a na ile przyrody… i to jednak przyroda robi ten spektakl.

Dom Śląski w promieniach zachodzącego słońca.
Zachód słońca w Karkonoszach
Dom Śląski w promieniach zachodzącego słońca. Karpacz. Karkonosze.

Czerwono-granatowe niebo odbijało się w szybach nieczynnej od 2015 roku restauracyjnego. Niesamowity widok. W dole Karpacz budził się do nocnego życia, na niebie pojawiają się pierwsze gwiazdy. Porywisty wiatr szarpie moim kapturem. Nie jest jeszcze na tyle zimno, by zakładać bieliznę termiczną… ale trzeba przyznać, że plecak daje dodatkową ochronę od chłodu.

Widok na Karpacz ze szczytu Śnieżki. Karkonosze.

Eksplozja kolorów dobiegała końca. Niebo nie zmieniało się już tak gwałtownie. Będąc na szczycie mogliśmy spokojnie rozejrzeć się za kolejnymi punktami widokowymi. Pamiętałem, że na prawo od obserwatorium jest dobry punkt widokowy… teraz jednak zajęty już przez innych amatorów fotografii. Przygotowani od strony sprzętowej dużo lepiej niż my, nie spóźnieni, ustawili się ze swoimi statywami, wyposażonymi w sprzęt niwelujący ruch obrotowy ziemi i czekali na nadejście nocy. Ich plan był podobny do naszego – zrobić zdjęcia Drogi Mlecznej.

Czekając na gwiazdy. Śnieżka. Obserwatorium. Karpacz. Karkonosze.

Obserwatorium na Śnieżce, zapewne jak wszystkie wyjątkowe budowle, budziło swego czasu kontrowersje. We mnie budzi zachwyt. Kojarzy się z miejscem nie z tej ziemi. Wrażenie to potęgowane jest kształtem budynku… a w nocy oświetleniem. Oświetleniem, którego zupełnie się nie spodziewałem. W kolorach jakich się nie spodziewałem. Obserwatorium było piękne, urzekające, hipnotyzujące. Tej nocy nie zdziwiłbym się, gdyby górny spodek oderwał się od ziemi i poleciał w kosmos.

Śnieżka. Obserwatorium. Kaplica Św. Wawrzyńca. Karpacz. Karkonosze. Gwiazdy.

Dwoje pracowników stanęło w otwartym oknie górnego spodka obserwatorium. Rozmawiali ze sobą przez chwilę. Prawdopodobnie mieli przerwę na papierosa. Za ich plecami rozpościerała się Droga Mleczna. W tym okienku, w tym spodku, w nocnej scenerii, wyglądali jak para kosmitów. UFO wylądowało. Czas na podbój ziemi.

Śnieżka. Obserwatorium. Kaplica Św. Wawrzyńca. Karpacz. Karkonosze. Gwiazdy.

Po schodach schodził facet z czerwoną czołówką na głowie. Akurat wszedł mi w kadr, ale zdjęcie wyszło całkiem ciekawie. Podszedł do nas i zapytał o efekty, a później poprosił, żebyśmy nie świecili latarkami w niebo. To był Piotr z fotonmatic na Instagramie. Okazało się, że Ania śledzi go od jakiegoś czasu, więc można powiedzieć, że spotkaliśmy swego rodzaju fotograficznego celebrytę. On dzięki montażowi mógł naświetlać swoje zdjęcia trzy minuty, my zaledwie 20 sekund. Pogadaliśmy chwilę o efektach, możliwościach sprzętowych, a potem każdy wrócił do swoich zdjęć.

Śnieżka. Obserwatorium. Kaplica Św. Wawrzyńca. Karpacz. Karkonosze. Gwiazdy.

Cytując klasyka „Ciemność! Widzę ciemność!„. Przynajmniej tak to sobie wyobrażałem. O ile na szlaku byłoby zapewne ciemno, to na samej Śnieżce z powodu obserwatorium już tak ciemno nie było. To jednak drobiazg i do tego dobrze wychodzący na zdjęciach. Gorzej, że u podnóża Śnieżki, po czeskiej stronie jest Pec pod Śnieżką, Mała Upa i pewnie kilka innych miasteczek. Ich światła rozpraszają mrok, a w połączeniu z delikatnymi chmurkami dość mocno ograniczają widoczność Drogi Mlecznej. Nie tego się spodziewałem, bo ku mojemu zdziwieniu efekt jest podobny do tego, jaki uzyskałem nad Miedwiem.

Droga Mleczna w Karkonoszach. Karpacz. Śnieżka.

Nie byłem głodny, ale sport nauczył mnie, że trzeba jeść, nawet jak się nie czuje głodu, bo jak już się poczuje… to jest za późno. Tutaj podobnie, wyciągam bułkę czy Snickersa zanim tak na prawdę zrobię się głodny. Pomijając zastrzyk energii kieruję się zasadą, że im mniej w plecaku, tym łatwiej go nieść. Poza herbatą w termosie zabrałem kilka bułek i Snickersów. Zupełnie nie miałem pojęcia ile jedzenia zabrać na naszą dziesięciogodzinną wyprawę. Tym razem zabrałem za dużo. To zaskakujące jak mało może człowiek jeść będąc w akcji.

Czeski wyciąg na Śnieżkę. Karkonosze.

W ciemności rozległ się ryk jelenia. Chyba jelenia. Pierwszy raz słyszałem taki odgłos na żywo. Nawet nie wiem czy był blisko czy daleko. Jak rozchodzą się w górach dźwięki? Wydawałoby się, że jest tuż tuż, kilka metrów ode mnie… ale w ciemności nic nie widać. Nawet nie wiem, czy to prawdziwy jeleń, czy może jakieś nagranie odtwarzane z automatu na postrach zwierzyny. Ten głos rozlega się w nocy jeszcze kilka razy. Z różnych stron.

Śnieżka. Obserwatorium. Karpacz. Karkonosze. Gwiazdy.

Wyczerpaliśmy temat. Przynajmniej tej nocy. Centrum Galaktyki schowało się za horyzontem i z naszym sprzętem nie było co siedzieć dłużej na górze. Pozostało się pożegnać z Piotrem i jego kolegą. To pożegnanie zmieniło się pogawędkę. Oni z powodu braku miejsc w schroniskach zdecydowali się przetrwać noc na szczycie w śpiworach. Jeszcze tańsze podróżowanie. Nas czekał nocny marsz do Karpacza.

Śnieżka. Obserwatorium. Pomnik Ofiar Gór. Karpacz. Karkonosze. Gwiazdy. Noc.

Schodząc w dół nie spodziewaliśmy się już fotografować Drogi Mlecznej… ale nocne zdjęcia to nie tylko Droga Mleczna. Niebo jest pełne gwiazd, a krajobraz w ich świetle potrafi być wyjątkowy. Do tego zabawa w malowanie światłem… i w Bukówce lądujemy po drugiej w nocy. Pełni wrażeń z chęcią rzucilibyśmy się do przeglądania zdjęć… ale pora spać, jutro kolejny długi dzień pełen fotograficznych doznań.

Betonowy Most pod gwiazdami. Łomniczka.

To tylko wyprawa na Śnieżkę, dla mnie jednak Wielka Górska Przygoda. To nie pierwszy raz, kiedy odwiedzam Śnieżkę… ale pierwszy raz w nocy. I pierwszy raz tylko w celach fotograficznych. Nie wiedziałem czego się spodziewać, czy będzie zimno, wietrznie, jak się ubrać, czy nie zbłądzimy w drodze powrotnej. Mnóstwo rzeczy do przemyślenia, a przecież to zaledwie druga połowa września. Co by było, jakby zamarzyło mi się fotografowanie Śnieżki zimą? To mój pierwszy zorganizowany indywidualnie tak daleki plener. Po sierpniowych nocach pod gwiazdami kolejny krok w kierunku dalszych i poważniejszych wypraw.

Zapraszam do przejrzenia pełnej galerii (kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć pełnoekranową wersję). To są zdjęcia z pierwszego dnia. Drugi dzień wyprawy będzie opisany w oddzielnym wpisie.

5 Replies to “Moja Mała Wielka Górska Przygoda – Śnieżka”

  1. hds says:

    Ewidentnie było warto pędzić na szczyt!!!
    Zdjęcia ZAJEBISTE!!!
    Napisałbym coś wrednego, ale wyjątkowo nie mam się do czego dojebać 😀

    Odpowiedz
    1. Roman says:

      Dzięki!!! Napisz chociaż, że ściany krzywe… albo gwiazdy poruszone… no nie wiem… bez dojebki zdjęcia się nie liczą 😂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *