Niespodziewana wizyta w Bydgoszczy. W zabieganym życiu coraz prawdziwsze wydają się słowa, że widywać się będziemy na weselach i pogrzebach. Po trzech godzinach jazdy nie będąc pewnym kolejnych dni wyruszyłem na krótki spacer w poszukiwaniu hydrantów… ale czy to Bydgoszcz jest nieprzyjazna hydrantom, czy ja miałem za mało czasu (bo miałem ledwie 30 minut na spacer)… to znalazłem tylko dwa hydranty… ale za to dużo kałuż po wcześniejszym deszczu. A spacerując po stadionie Chemika udało mi się uchwycić truskawkowy księżyc… i parę zakochanych.
Kolejny dzień był dużo spokojniejszy z racji pogrzebu, ale wieczorem wybraliśmy się na spacer po obrzeżach Fordonu i ku radości i zaskoczeniu Justyny i Wiktorii natrafiliśmy na czarny bez. Z czarnego bzu robi się hyćkę. Z jakiegoś powodu moje dzieci szaleją za tym czymś. Dwie bluzy zostały poświęcone na zbiór kwiatostanu.
One Reply to “W Bydgoszczy”