To co kocham. Proste hasło, ale jak trudne do zilustrowania zdjęciem. To co kocham to temat zeszłotygodniowego konkursu-zabawy. Wśród zgłoszonych prac pojawiało się sporo oczywistych – miłość do przyrody, dzieci, hobby. To ten rodzaj miłości, którego chciałoby się doświadczać i oglądać na codzień. Ja chciałem jednak zrobić inne zdjęcie. Trochę w kontrze do tych oczywistości. Ten autoportret jest tego rezultatem.
Miłość do samego siebie. Do własnego odbicia. Skrywany lub jawny narcyzm. I nie chodzi mi konkretnie o mnie. Po prostu nie miałem innego modela. Taka refleksja i satyra na to co się dzieje w mediach, nie tylko społecznościowych.
Konkursu nie wygrałem. I nawet się cieszę. Wyróżnione zostały zdjęcia, które ilustrowały to, o czym wspominałem w pierwszym akapicie. Może świat nie jest taki zły 😉 Ze zdjęcia nie jestem w pełni zadowolony, bo nie do końca widać ten zachwyt nad samym sobą, ale bycie modelem i fotografem w jednej osobie ma pewne ograniczenia. Niemniej zdjęcie jako takie mi się podoba i stąd ten wpis. To chyba ten zachwyt nad samym sobą wychodzi w tym momencie…
Miłość do samego siebie jest podstawą do obdarzania uczuciem reszty świata. Dla mnie konkurs wygrałeś. Brawo