Jest takie miejsce, w którym Powrót do przyszłości to nie tylko tytuł filmu. Jest taki czas, w którym powrót do przyszłości to coś więcej niż dwie godziny przed telewizorem. To powrót do przyszłości, który nie wymaga podróży DeLorean-em. To powrót do przyszłości, której nie życzymy ani sobie, ani naszym potomnym. To też powrót do przyszłości, na który czekamy z utęsknieniem przez cały rok… a w okresie pandemicznym nawet przez dwa. Ta przyszłość to OldTown. Największy postapokaliptyczny festiwal w Europie odbywający się w lipcu na poradzieckim lotnisku w Kluczewie koło Stargardu.
Jako nastolatek namiętnie grałem w gry fabularne (RPG). Raz nawet wziąłem udział w takiej grze odgrywanej na żywo (LARPie) przy okazji konwentu w Kołobrzegu. Wczucie się w odgrywaną rolę było na zupełnie innym i zdecydowanie wyższym poziomie niż wtedy, gdy wygodnie siedziałem za stołem i turlałem kostkami. W ciemnym parku, przy niewystarczającej ilości światła nie raz i nie dwa zastanawiałem się, czy to co widzę przed sobą to postać czy złudzenie, a jeżeli postać, to czy to wróg czy przyjaciel. Wyobraźnia pracowała na zwiększonych obrotach, a przecież my nawet nie mieliśmy strojów, scenariusz był uproszczony, a teren rozgrywki bardzo ograniczony. Jeżeli taką immersję wywołały tak proste środki, jak duża musiała być wśród uczestników OldTown. Przebrani w swoje wyszukane stroje, mając pobudowane miasteczka, dekoracje, do dyspozycji ogromny teren lotniska Kluczewo i scenariusz rozgrywany przez kilka dni.
To zaangażowanie, wczucie się w role, udzielało się nawet postronnym. Ja na OldTown byłem bardzo krótko. Biorąc pod uwagę fotograficzny potencjał wydarzenia organizatorzy na dzień rozgrzewkowy zapraszają fotografów i szykują dla nich małe pokazy pod hasłem OldTown Focus. Ja na nie nie zdążyłem, ale też za bardzo mi na nich nie zależało. Wolę buszować z aparatem indywidualnie. Dlatego, mimo, że na miejsce dotarłem wtedy, kiedy niektórzy uważali, że już nic nie będzie się działo, dla mnie dopiero zaczynała się zabawa. Polowanie z aparatem na momenty, na ciekawe postaci, na nieprzewidziane wydarzenia…
Szwendając się po miasteczku natrafiłem na coś w rodzaju mszy. Kapłan ogłaszał tajniki wiary, a zgromadzeni wsłuchiwali się w jego słowa. Opuszczając to miejsce minąłem się z grupką ludzi, jak się po chwili okazało, awanturników. Rozpętała się walka, tarcze, miecze i topory poszły w ruch. Jak to się skończyło dla agresorów nie jestem pewien. Na pewno był to jednak doskonały przedsmak tego, co czeka na uczestników LARPa w najbliższych dniach.
Niemałą sensację wywołało pojawienie się postaci rodem z Pamięci absolutnej. Tam co prawda kobiety miały trzy piersi, tutaj za to była solidna broda i owłosienie na klacie i piersiach. No nie powiem, bogatsze niż u mnie. W pierwszej chwili myślałem, że to genialna charakteryzacja, że facet nie tylko dorobił sobie świetnie wyglądające piersi, ale dodatkowo owłosienie na nich. Po chwili rozmowy okazało się, że piersi, jak i owłosienie są naturalne. Był to trans-mężczyzna (tutaj mogę się mylić w nazewnictwie, przejście z kobiety w mężczyznę). Piersi naturalne od urodzenia, a owłosienie od zażywania testosteronu. Za rok na OldTown już tych piersi nie będzie…
I jeżeli ktoś mówi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, to może i ma rację… za to cztery jaskółki czynią Old Town. Są tam co roku, więc musi być im w postapokaliptycznym klimacie bardzo dobrze. Witają czekających na akredytację śmiałków.